Pokazane na nim fragmenty rozgrywki wydają się mocno niedopracowane, a do premiery pozostało przecież tylko sześć tygodni. Nie byłby to powód do obaw, gdyby produkcja miała ukazać się w przyszłym roku.
Strzela kilka razy z blastera, wróg umiera z krzykiem. Inni przeciwnicy: „Czy ktoś tam jest?” 6:18.
Przezabawna eksplozja. Sama gra wydaje się fajna, ale… czy nie wygląda na strasznie niedopracowaną jak na tytuł, który ukaże się w sierpniu?
Jeden zespół wypuszczający dwie wielkie gry z otwartym światem na przestrzeni dziewięciu miesięcy może być przesadą. Zwłaszcza że wiele innych studiów Ubisoftu zajmuje się obecnie znacznie ważniejszym dla firmy *Assassin’s Creed: Shadows* i mogą one po prostu nie mieć mocy przerobowych, aby pomóc Massive przy *Star Wars: Outlaws* w takim stopniu, w jakim można byłoby tego oczekiwać.
Oczywiście to wszystko to tylko gdybania. Doprowadzi to do tego, że naszym tropem zaczną podążać coraz silniejsze oddziały.
W *GTA *gracze często organizują sobie sami zabawę, sprawdzając jak długo utrzymają się przy życiu z pięcioma gwiazdkami na koncie. W * Star Wars: Outlaws* twórcy również chcą zachęcić graczy do takich wyzwań.
Każda planeta będzie miała inny poziom stacjonujących na niej sił Imperium i Syndykatów, więc zaoferują one odmienne wrażenia na maksymalnym poziomie obławy (co w przypadku tej gry będzie równoznaczne z sześcioma gwiazdkami). Taka „zła sława” będzie zresztą długotrwała, ale jednocześnie gracz otrzyma sposoby na jej obniżenie (np.
Do naszej dyspozycji oddane zostaną także różnorodne narzędzia i metody wydostawania się z ciężkich zagrożeń podczas bycia ściganym. Jak tłumaczą deweloperzy z Massive, cały ten system zaprojektowano tak, aby stał się zabawką dla gracza.
*Star Wars: Outlaws* zmierza na pecety i konsole Xbox Series S, Xbox Series X oraz PlayStation 5.